niedziela, 2 lutego 2014

Róż w musie? Recenzja różu z Oriflame

Cześć kochane ! :)

Kolejna recenzja, z którą długo zwlekałam. Zdjęcia zrobiłam już dawno, a nie miałam czasu, żeby napisać.
Również będzie krótko i na temat. :)
Każdy przyzwyczajony jest raczej do różu w kamieniu lub w postaci sypkiej. Ja ostatnio dostałam do testowania róż z Oriflame. Co sądzę? Przekonacie się same :)


Mała poręczna buteleczka mieszcząca 20 ml różu. Spokojnie można zabierać ze sobą wszędzie bez obawy, że się wysypie. Niestety składu nie mam jak napisać, bo pozbyłam się od razu pudełka, a niestety na "tubce" już nie umieszczono... Tubka ogólnie prezentuje się dosyć miło. Z tego co zauważyłam na zdjęciach wyszedł bardziej fiolet niż róż. Dostępny jest z tego co pamiętam w dwóch wariacjach kolorystycznych. Ja mam jaśniejszy odcień




Konsystencja musu, raczej bardziej lejący niż gesty. Łatwo sie rozprowadza i jego pigmentacja akurat jest na tyle delikatna, że można swobodnie nakładać kilka warstw w zależności od pożądanego efektu. Akurat dla mnie to wielki plus.



Po lewej stronie dłoni to mało widoczne "zaróżowienie" to właśnie jedna warstwa różu
Po prawej jego konsystencja i wygląd po wyciśnięciu.

Nie używam go zbyt często w zimie, gdyż i tak naturalnie jestem "czerwona" gdy wychodzę :)
Natomiast jest to wg mnie raczej przeciętny produkt. Może nieco denerwować, że trzeba nakładać go kilka razy. Czasem bez wprawy nierównomiernie się rozprowadza lub tworzy smugi [chyba, że tylko mi się akurat trafił taki dziwny :)]
W sumie, sama nie wiem jak go ocenić. Jest taki... dziwny. Lubie go, ale jakoś mnie nie powalił, żebym sie w nim zakochała. 
Cena to koło 20 zł więc wydaje mi się, że i tak można wydać te pieniądze. Jak na tani produkt [w porównaniu do bourjois lub innych] to można sie skusić :)

A wy? próbowałyście tego różu?
Macie swoje tanie odpowiedniki godne polecenia?;)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz